piątek, 4 maja 2012

Życie, życie...

Kolejny czas przewartościowania życia. Znów pokornieje. Brak pomysłów na to, jakby miało być dobrze. Sama już nie wiem co jest dla mnie dobre a co nie, co dobre dla dzieci, dla exa, dla Niego...

Coraz mniej słów.

Dziś śnił mi się Jurek. prowadził grupę na temat zdrady małżeńskiej... Był radosny, a inni tacy w Niego zapatrzeni... a ja odstawałam, bałam się tego uśmiechu Jurka i zachwytu grupy... nie widziałam za bardzo dla siebie rozwiązań, szans, wyjścia... strach i samotność. Jakoś tak standardowo, w pakiecie

Coraz bardziej dotkliwie doświadczam tego, że żyję w mojej głowie, a nie w rzeczywistym świecie. Ból jest w mojej głowie, obawy, osamotnienie, strach... w mojej głowie ludzie mają swoje role i żyją tak, jak pragnę, robią to, czego potrzebuję... w mojej głowie ja umiem siebie bronić, umiem mówić czego chcę... w mojej głowie bardzo wiele widzę  rozumiem, ale nijak niestety nie przekłada się to na realny świat

Znalazłam pamiętnik z 2002 roku. Opisuję tam stany jakie mam teraz. Historia się powtarza. Przeraża mnie to, bo nie widzę zupełnie, żebym się czegokolwiek nauczyła. Przeraża mnie, że podjęłam decyzje jakie podjęłam przy stanach jakie tam opisuję. Jakoś widzę, że mam bardzo ograniczony wpływ na moje życie

Albo to orka jednak jest taka, jak od września, że wstaję rano i patrze na 5-10 min wprzód, byle nie dalej. Tylko trudno mi wtedy dbać o jakikolwiek sens, wyznaczyć sobie jakikolwiek kierunek, tor... wartości, cel, strategię...

Jeśli poddałam w tej w chwili w wątpliwość w zasadzie wszystko w co chciałam wierzyć, to w co wierzyć? Komu wierzyć?

Chciałam moje życie innym. Mam jakie mam. Doceniam, jak nie smęcę, że być może dzięki temu jakie było jestem jaka jestem. Tyle, że dalej czuję teraz pustkę. Co z tym?
i w sumie co mi po tym, że taka jestem
kiedy sama siebie tak bardzo nie lubię i złoszczę

1 komentarz: