wtorek, 27 marca 2012

The Shape of My Heart



Wszystko się ciągnie pokoleniami... nasze grzechy, nasze krzywdy, nasze winy przechodzą dalej... z dzieci na dzieci... Kiedy, gdzie i jak można to zatrzymać? Czy smutek mojej Matki odbija się teraz w moim sercu i tak strasznie mi ciąży? Czy to mój smutek?

A lęk? Skąd się wzięło we mnie tyle lęku, który paraliżuje codzienność. Jak go pomieścić? Jak pożegnać?


poniedziałek, 26 marca 2012

Pożegnanie z facebookiem

Facebook zablokowany. Witaj nowa ero w moim życiu! Dusza boli, ale chyba wolę jej nie obnażać jednak w wirtualnym świecie pośród tych z którymi się spotykam na co dzień. Z resztą facebook i tak był głównie dla Niego. A skoro w nowej erze ma być przerwa i Jego brak i próba ogarnięcia rzeczywistości mojej bez Niego... to facebook musiał utonąć, razem z wszystkimi mailami, smsami...
W ogóle nigdy tak nie robiłam. Zawsze zachowywałam pamięć po każdym. Segregatory z listami, mailami, pamiętniki... a tu nie... rozstać się. Pogrzebać co należy do przeszłości w przeszłości. Żyć tutaj, teraz.
Jeśli kochać to zaufać, uwierzyć, pokonać mój lęk

wtorek, 20 marca 2012

fałszywy obraz?

Widzę, że piszę jak mi źle i już nie mogę wytrzymać. Jak jest lepiej to jakoś sobie radzę... bez moich opowieści. Ostatnio tylko wzięłam pamiętnik pisany od pół roku i uderzył mnie obraz nędzy i rozpaczy jaki się tam maluje.
A przecież to nie tylko tak... zdecydowanie nie tylko tak.

środa, 14 marca 2012

Jestem zmęczona... ba wyczerpana... jak to praca nad psyche, bądź aktywność psyche może fizycznie wykończyć człowieka.
Świadomość własnej słabości, niedoskonałości, doświadczenie depresji uczą pokory. Taki przyspieszony kurs... nawet nie wiem czy chciałam się na niego zapisywać? W sumie to kto mnie zapisał? hmmm

Podobno potłuczeni to wybrańcy Boga, który tak bardzo pragnie szybko mieć ich da siebie. Ciekawa teoria. Czy mi wystarczy jako sens w zmaganiu się ze sobą i moimi brakami?

Mi tam zawsze przyświecała dewiza, że mam być doskonała, znać się na wszystkim, wszystkich wysłuchać, wesprzeć, uratować. No generalnie cyborg do n-tej potęgi to pikuś przy mnie

A tu dupa zbita...

proza życia aż kwiczy, nie ma czym błyszczeć

nawet własne ciało się ostatnio nie słucha i jakoś tak duszno mi ciągle, nie mogę złapać oddechu
marność, marność i jeszcze raz marność

moja pani na terapii dziś stwierdziła na mój argument, że w sumie to po co mam się w siebie zagłębiać przez kolejny rok razem z nią, skoro, jak twierdzi Kohelet, a ja całą duszą tak czuję, "im więcej mądrości tym więcej cierpienia", że mądrość nie tylko przysparza cierpienia ale też przynosi ulgę i swobodę. Taaaa... póki co średnio to mnie przekonuje

nie lubię jak boli i już

poniedziałek, 12 marca 2012

samotność po raz trzeci

Eh, źle, samotnie, smutno... przeraźliwie smutno...
po całodniowym wkurwianiu się na świat, na Niego głównie, choć nijak nie wiem czemu na Niego to teraz smutno znów...
i jakoś tak mordy otworzyć nie potrafi i krzyknąć też nie i niby skąd ktoś ma wiedzieć, że wzywam?

Jaka ja sama sobie obca jestem. Z przerażeniem stwierdzam, jak rzadko czuję się we własnej skórze... tak, to jakieś takie twory dziwne, uśmiech na twarzy, albo opowieści dziwnej treści, długie i barwne, ekshibicjonizm... ale zakręcony, bo Broń Boże nie na ten temat co naprawdę boli i nie do tego, od kogo boli

tak się kiszę z tym natłokiem uczuć co to ich zupełnie nie pojmuję i nie ogarniam

Dziecko mi powiedziało, że mu źle bo ciągle wrzeszczę. pięknie byłoby nie wrzeszczeć pewnie. Poczucie winy, że dziecku funduję niestabilne dzieciństwo puka, oj puka coraz głośniej. Chłodna pohukująca matka ustawiająca po kątach jak żandarm pieprzony. Ach, jak ja siebie takiej nienawidzę

I znów konflikt między tym jak być dla dziecka i dziecka nie zdradzać a jak być dla siebie i siebie nie zdradzać. Próbuję szukać kompromisu. W sumie rozmowa o złości z dziećmi nieco postawiła mnie do pionu. Jak już tak otwarcie sobie pogadałyśmy, jak która z nas się złości i po co to i jak to się czuje, gdy się złości a jak gdy się patrzy z boku to atmosfera nieco zelżała. Całe szczęście, bo W. już w niezłym stresie musiała być skoro w pół dnia stłukła 3 kubki - wszystko z rąk jej leciało

Jak ja wcale siebie nie znam, jak ja całkiem siebie ignoruję...

Dziś osiągnęłam  sukces w pracy. Siedziałam w biurze sama pracując w ciszy, a jak przylazła koleżanka to po krótkim cześć (nawet udało się bez tego uśmiechu numer 15) słuchawki na uszy i Within Temtation, byle głośniej, byle bardziej zadrżały nuty uczuć w muzyce, uwolnione latały... no ale jak druga przylazła to już znów popadłam w gadulstwo... eh! kiedy ja wreszcie przestanę tak siebie zostawiać i odgrywać te teatrzyki, jakby to komu szczęście miało dać.

Jak można się uśmiechać i pierdolić dyhteryjki o imprezce rodzinnej gdy wściekłość dymi uszami?

Sama siebie osłabiam

niedziela, 11 marca 2012

11.03.2012

Jestem definitywnie stworzona do życia w Rodzinie... albo przynajmniej komunie... cały wieczór wczoraj świrowałam. W nocy śniły mi się jakieś strachy - jak na dłoni przetrawianie aktualnych konfliktów i zdarzeń... bezsenność...

z okazji urodzin A. przyszli chrzestni całą rodziną... stado dzieciaków... gotowanie... mycie naczyń... krzątanina... zostali cały dzień... starsze dzieci się zamknęły w pokoju i bawiły wyśmienicie a ja w gronie dorosłych z bobasami tak niezwykle odpoczęłam. Zero głupich myśli, zero spinania się, stawania na wysokości zadania. No rewelacja!

Tęsknię za taką prozą życia


sobota, 10 marca 2012

10.03.2012

Dziś znów smutno, samotnie... zapętlam się chyba znów we własnych myślach. Dwa miesiące temu przestałam brać prochy i miało być już tak pięknie
Jestem zmęczona, rozgoryczona, rozczarowana
Jestem wściekła
czuję się winna

Niezły pakiecik


piątek, 9 marca 2012

09.03.2012

Już nie mogę. Duszę się z własnymi myślami, przeżyciami, których nie mam z kim dzielić na bieżąco. Może to dziecinność? Kiedy uczucia zalewają, myśli się kłębią chcę już, natychmiast, by ktoś był obok, pogłaskał, przytulił i wysłuchał... dotąd służył mi do tego zeszyt, ale on leży w szufladzie, jego nikt nie widzi, nie czyta... on utwierdza mnie w przekonaniu, że jestem niewidzialna, niezauważalna, niczyja...
Jak nie zamęczyć otoczenia swymi oczekiwaniami, swym jestestwem, swymi potrzebami a jednak je mieć i wyrażać?
Nie mogę już, nie potrafię nie chcieć miejsca dla siebie na świecie. Chcę mego miejsca w świecie, w przyrodzie, w ludziach
a nader wszystko chcę poczuć się kochana i chciana

Nie potrafię z tego zrezygnować, nie potrafię już tak zaciskać tyłka by dawać, dawać i dawać... zrozumienie, wyrozumiałość, obecność, czas, uwagę po to, by dać sobie prawdo do tego, żeby dostawać... Ten system jakoś zupełnie nie działa. Naczynie się opróżnia a nikt nie nalewa... i co wtedy? upokarzające jest dobijanie się o miłość

A może to czego pragnę może dać tylko Bóg? i niepotrzebnie się złoszczę na Człowieka, że go nie ma, że za mało, że brak, że się nie domyślił, nie miał sił, przestrzeni, że nie przyszło mu do głowy, że ma swoje życie, że teraz robi coś innego, że ze mną nie chce, nie może, nie umie

Kiedy to minie? Kiedy będzie inaczej?
Po tamtej stronie lustra?

Czy to ja jestem zamknięta w mojej kuli i nie potrafię się dobić do  świata? czy świat głuchy?

Tak bardzo boli uczucie samotności, opuszczenia, braku przynależności, dryfowania gdzieś, nie wiadomo za bardzo gdzie i z poczuciem winy, że wciąż daję z siebie za mało. Może jutro sobie powiem "nie histeryzuj, masz tak wiele" i będzie mnie stać na to by podwinąć rękawy i dalej normalnie żyć... ale dziś, dziś chce mi się wyć, krzyczeć o to, by mnie usłyszano, chciano, przygarnięto, przytulono, by dano mi miejsce w sobie