środa, 23 stycznia 2013

Szkoła... życia?

Dziś bal przebierańcow u dziewczyn w szkole. Szykowałyśmy się od tygodnia. Stroje wyszły piękne. Dziewczyny wstały rano bez marudzenia. Czesanie... malowanie... przebieranie... radość

Radość dopóki nie dotrłyśmy do szkoły i nie okazało się, że W. miała przynieść strój w torbie i przebierać się z dziećmi o 10. Nie byłam na zebraniu rodziców a ex potraktował informację jako naturalną i mi nie przekazał. Żadne dziecko sie nie przebrało tylko ona. Stresss. Łzy w oczach i rozdygotana broda.
We mnie też wszystko płacze. Tak strasznie mi głupio, że to miało być dla Niej radością przerodziło się w coś zupełnie odwrotnego, że to, że wyglądała ślicznie i od wielu to usłyszała na korytarzu przestało tak szybko być źródłem przyjemności, bo Ona czuła się bardzo źle. Skurczyła się w oczach.

Dzielnie to poniosła. Ciekawe jak skończy się Jej ten dzień.

Ja siedzę i płaczę i nie rozumiem siebie dlaczego tak bardzo mocno mnie to dotyka i boli

Przykro mi, że to ja ją w to wpakowałam

1 komentarz:

  1. Yyyy w sensie jest ci przykro że nie masz umiejętności bilokacji?

    OdpowiedzUsuń